21 kwietnia 2014

Pascha nowego proboszcza

Jak mogliście wyczytać w poprzednich postach zostałem mianowany proboszczem i od razu rzucony na głęboką wodę. Jeszcze nie opanowałem języka, by móc swobodnie zwracać się do ludzi a tu do przygotowania Triduum Paschalne, najbardziej zaawansowana "operacja liturgiczna" w ciągu roku.



Tradycyjnie w Wielką Środę spotkaliśmy się wszyscy prezbiterzy razem z biskupem w tbiliskiej katedrze na Wielkoczwartkowej Mszy Krzyżma. Dzień wcześniej, żeby wszyscy mogli powrócić do swoich placówek. Przybyli także wszyscy diakoni. To piękny moment, jestem wdzięczny Bogu, że dał mi tutaj takie doświadczenie Kościoła. W tym roku Paschę obchodziliśmy razem z Kościołem Prawosławnym. To kolejny znak jedności.


Relacja z lokalnej TV z obchodów Wielkiego Czwartku

Odpowiednio wcześniej podzieliłem się z Filippo liturgią, ja Wielki Czwartek, on Wielki Piątek, ja – Wigilię Paschalną, on – Niedzielę Zmartwychwstania. Jak zobaczyłem ile jest tekstów do przeczytania, to mi się w oczach ciemno zrobiło… jak to ogarnąć?! Teksty zwykłej Mszy św. już jakoś płynnie idą, ale nowe, bardziej złożone, to dziesiątki ćwiczeń, czytań i wraz - wychodzi jąkanie… ale cóż tam, Wola Boża. Podobno nawet ludzie uważniej słuchają. Bo jak jakiś Gruzin szybko przeczyta, to jednym uchem wpadnie drugim wypadnie.

Żeby było ciekawiej, w wielkim tygodniu dotarła do nas długo oczekiwana „przesyłka”- 12 metrowy kontener z Włoch. Przez dwa dni Filippo zmagał się z dokumentami i urzędnikami urzędu celnego. Wreszcie w Wielki Piątek transport dotarł do Achalcyche. W 10-ciu chłopa przez ponad 4 godziny, jak mróweczki, zasuwaliśmy by rozładować to pudło. Końca nie było widać! Ale dzięki Bogu, za tych wszystkich dobrodziejów, którzy wsparli nas różnościami: płytki podłogowe, materiały szkolne dla dzieci, materace, łóżka dla przyszłych gości, nawet rower i maszyna do robienia lodów! To wszystko z centrum misyjnego Prowincji Emilia-Romania, która organizuje potężną pomoc dla misji w różnych częściach świata.

Umęczeni rozładunkiem udaliśmy się na liturgie Męki Pańskiej… O mały włos byłoby trochę zamieszania, bo przygotowałem w kościele Grób Pański, tak jak w Polsce. Dzięki jednemu księdzu ze Szczecina, który odwiedził nas w październiku, otrzymaliśmy przepiękny krzyż do adoracji, figurę Chrystusa w grobie i wiele innych materiałów liturgicznych.



Przy okazji, z mojej parafii ze Świdnika ksiądz proboszcz podarował gong, którym 30 lat temu, jako ministrant dzwoniłem na podniesienie. Włosi nie znają tej tradycji – Grobu Pańskiego - i nie wyobrażali sobie co to będzie. Ale że w sąsiednich parafiach takie rozwiązanie jest stosowane, wiec tym razem udało mi się przekonać współbraci. Ludzie bardzo byli poruszeni. Na początku zaszokowani. Później podchodzili, wzruszali się, dotykali, klękali. W czasie adoracji ja pociłem się przy spowiedzi. Jak ktoś odezwał się po rosyjsku, to była taka ulga jakby ktoś do mnie przemówił nagle po polsku. W Gruzji nie ma zwyczaju dłuższej adoracji w czasie Triduum. Mówimy o katolikach. Także w sobotę nie ma koszyczków ze święconym.

Wigilię Paschalną rozpoczęliśmy o 21, przed Prawosławnymi. Kościół był pełny. Gdy zapłonęły świece od Paschału, zrobiło się jasno. Kantorka Nazi zaśpiewała exsultet. Wszystkie punkty liturgii wcześniej opracowałem po włosku i gruzińsku, tak, że wszystko poszło bardzo sprawnie i godnie. Przy błogosławieństwie wody chrzcielnej zaschło mi w ustach. Żeby choć łyk można było wziąć z chrzcielnicy, a tu nic.. ani łyka… ale jakoś dobrnąłem do końca. Dzięki Bogu!



Po Passze spotkaliśmy się jeszcze na małej agapie w wejściu do klasztoru. W tradycji gruzińskiej jest tłuczenie jajek, pisanek, ale są to po prostu pofarbowane na jeden kolor, ciemno bordowy (kolor krwi) jajka, bez żadnych szlaczków. Dwie osoby biorą po jajku i wykrzykując „Chrystus zmartwychwstał” stukają się, by zbić skorupkę. Zazwyczaj tylko jedna pęka. Wygrywa kto ma tę mocniejsza. Tu mi się nasunęło skojarzenie z katechezą o grzechu, który jest jak skorupa, która ogarnia człowieka, przez która nie może kochać, tylko zamyka się w egoizmie. I tu mamy piękne połączenie ze Zmartwychwstaniem, przez które Chrystus skruszył tę paskudny mur, który uniemożliwia nam relację z drugim człowiekiem i z Bogiem. Łuuuup, prawdziwie zmartwychwstał!

W głębi źródło chrzcielne

A to wiosenny widoczek z naszego przydomowego ogródka.

W połowie ulicy, po prawej stronie, dom z nowym, bordowym dachem, to nasza docelowa siedziba.

Widok na nasz kościół i klasztor benedyktynek z cmentarza, poniżej uczta przy grobach.

Ciekawy zwyczaj pielęgnują Gruzini w Wielkanocny Poniedziałek. Nie ma lania wodą. Idzie się natomiast całymi rodzinami na cmentarz. Tego dnia staje się on wielkim piknikiem. Przy grobach są zainstalowane ławki, stoły a nawet zbudowane są zadaszenia. Już od wczesnych godzin ranny ludzie zciągaja z prowiantem. Panowie dbają o napoje.


Wino przynoszą w nawet 10 litrowych kanistrach. Po kilka na stół. Po mszy św., na której nie było zbyt dużej frekwencji, poświęciłem najpierw groby wokół naszego kościoła, a później w towarzystwie parafian poszliśmy na sąsiednie wzgórze. W sumie poświeciliśmy kilkanaście grobów, ale ludzie nas wołali, to tu to tam. Chociaż sami uważają się już za prawosławnych to prosili o poświecenie grobów np. swoich dziadków, którzy byli katolikami.



Parę razy na szlaku spotkałem księży prawosławnych, pozdrowiliśmy się. Ale oni w innym tempie pracowali. Szli jak burza, z wiadrem wody świeconej, i wielkim kropidłem robili szybki „śmigus-dyngus”. Nasza posługa, gdzie zatrzymywaliśmy się przy grobach, odmawialiśmy Ojcze nasz czy Zdrowaś Maryjo, była postrzegana z uznaniem. Dzień był piękny, słoneczny i naprawdę taki doświadczenie obcowania ze zmarłymi, ta tradycja jest piękna, daje do myślenia i pobudza wiarę. Gdy później wybrałem się z aparatem, już bez habitu, wiele osób zapraszało mnie do stolików na „szklaneczkę za zmarłych”. Warto wybrać się do Gruzji w tym okresie.

1 komentarz :

Anonimowy pisze...

Bracie! Bardzo ciekawy post! :) Pozdrawiam i życzę błogosławieństwa także w nowych funkcjach.