6 lipca 2008

Jan Paweł II zdobyty!

GRAN SASSO Chodzi oczywiście o górę w najwyższym masywie Apeninów, Gran Sasso. Alpiniści włoscy postanowili uczcić 85 urodziny Jana Pawła II, nadając jego imię jednemu ze szczytów o wysokości 2425 m n.p.m. Jak się tam dostać? Z Rzymu autostradą A24 na Aquilę. Mijamy to miasto i tuż przed najdłuższym tunelem (biegnącym pod Gran Sasso, ponad 10 km) jest zjazd ASSERGI (ok. 130 km z Rzymu). Po wyjechaniu z bramek w prawo. I teraz decyzja. Można się dostać trasą dłuższą, rozpoczynającą sie przy kościółku S. Pietro, szlak biało-czerwony, dość łagodne ścieżki ale różnica poziomów spora -1354 m (wtedy na najbliższym skrzyżowaniu jedziemy prosto), albo trasą krótszą, gdzie różnica poziomów to zaledwie 403 m, startując z Campo Imperatore (wtedy w prawo). My wybraliśmy taki wariant: pojechaliśmy samochodem na Campo Imperatore (2130m npm), tam zostawiliśmy auto. Ruszyliśmy na szlak do JP2, wiodący przez szczyt Cefalone (2533 m). Tam, przez charakterystyczną "bramkę" tuż pod szczytem wychodzi się w kierunku Cima Giovanni Paolo. Ten odcinek ostrej grani wygląda trochę dramatycznie, ale ludzie chodzą... Stąd już widać szczyt z krzyżem i widać także drogę z drugiej strony, bardzo szeroką (!) i łagodną. Na miejsce dotarliśmy w 3,5 godziny, robiąc po drodze porządny przystanek na śniadanie i jutrznię. Wskazówka techniczna: od tej strony samo wdrapanie się na szczyt jest karkołomne, ale można obejść szczyt pod spodem z lewej strony i dojść od tyłu. Zejście spontanicznie wybraliśmy szlakiem biało-czerwonym. Najpierw idzie się spory kawałek spacerkiem po szczytach, piękne widoki na prawo i lewo. Później zaczynają się "schody". Trzeba trochę wypatrywać oznakowania szlaku, czasami są to kupki kamieni. Ktoś dla ułatwienia poprowadził trasę zygzakiem, można i tak schodzić, ale można spokojnie iść prosto na azymut, dochodząc w końcu do drogi asfaltowej (1179 m npm). Nam, tzn. mi, zejście zajęło prawie 4 godziny, bo miałem perypetie żołądkowe. Ciepła bułeczka, tzw tramezzino, na którą skusiliśmy sie w barze przy stacji kolejki linowej, okazała się przyczyną zatrucia. To trochę popsuło ogólny pozytywny efekt wyprawy. Wiec ja doszedłem powoli do drogi a Wiesiu i Piotrek pognali szybciej, bo trzeba było się dostać na Campo Imperatore po samochód! Ktos ich podwiózł do Fonte Cerretto (1120m npm) gdzie jest stacja kolejki linowej. Ale była nieczynna (w zimie to chodzi non stop). Asfaltem na górę jest 20 km, wiec oni wybrali krótszą drogę i wdrapali się pokonując wysokość 1010m w 2 godziny!

Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby ktoś podrzucił w jedno miejsce i odebrał w drugim. W przeciwnym razie polecamy wersję: Campo Imperatore - dojście i powrót przez Cefalone (z wyjątkiem krótkiego odcinka granią bardzo spokojna trasa). Druga możliwość, z kościółka S. Pietro (tam ponoć często papież bywał także in cognito) szlakiem biało-czerwonym tam i z powrotem. Ale tu trzeba się trochę więcej napocić.

2 komentarze :

Zuzka pisze...

Piękne góry!!!! trochę mi znane... aż tkliwie na serduchu się robi patrząc na te kamolce.

Unknown pisze...

Fantastyczne góry, szkoda że ojciec nie dał znaku na blogu że idzie na pielgrzymkę z Lublina