27 marca 2010

Coś jest nie tak z naszym Kościołem...

WATYKAN   To sam Chrystus cierpi najbardziej z powodu upokorzenia swych kapłanów i bólu jakiego doznaje jego Kościół. Jeśli na to pozwala, to dlatego, że wie jak wielkie dobro może z tego wypłynąć: oczyszczenie Jego Kościoła. Jeśli nie zabraknie pokory Kościół wyjedzie z tej wojny jeszcze wspanialszy. Uczynię z ciebie niezdobyty mur ze spiżu. Będą walczyć z tobą, lecz cię nie zwyciężą, bo Ja jestem z tobą (por Jer 15.20) – Ojcze Święty te słowa kieruje dzisiaj Bóg do ciebie! - powiedział wczoraj br. Raniero Cantalamessa do Benedykta XVI podczas katechezy w kaplicy Redemptoris Mater w Watykanie.


Kryzys. Dla duchownego, który użala się nad swoim losem Pan Bóg nie ma miłych słów lecz jedynie wezwanie do nawrócenia. Nie chodzi tu jednak o pierwsze nawrócenie, którego archetypem w historii zbawienia jest św. Augustyn, lecz o drugie nawrócenie, którego najlepszym przykładem jest św. Teresa z Avili. W Piśmie Świętym natomiast przykładem takiego wezwania do drugiego nawrócenia są apokaliptyczne listy do siedmiu Kościołów. Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij! - słyszymy w Apokalipsie (Ap 2, 4-5). Wezwanie do nawrócenia przybiera tu postać powrotu do początku zapału i pierwszej miłości do Chrystusa. Któż z nas, kapłanów nie pamięta wzruszenia, jakie nam towarzyszyło kiedy uświadomiliśmy sobie że Bóg nas powołuje do swej służby, kiedy składaliśmy śluby zakonne, entuzjazm pierwszych lat posługi kapłańskiej. To prawda, dużą role odgrywał nasz wiek, nasza młodość. Ale tu nie chodzi tyle o naturę, lecz o łaskę, a ta sama łaska która była wówczas może być i dzisiaj.

Niewierność. Sprzeniewierzenie zaufania Chrystusa i Kościoła, podwójne życie, zaniedbywanie swych zobowiązań, zwłaszcza w dziedzinie czystości i celibatu - dobrze wiemy z własnego, bolesnego doświadczenia, jak wielkie szkody może przynieść Kościołowi i duszom ten typ niewierności. Jest to prawdopodobnie najtrudniejsza próba jaką Kościół obecnie przechodzi.

Duchowa letniość. Letniość pewnej części duchowieństwa, brak gorliwości, bezczynność apostolska – myślę że osłabia to Kościół jeszcze bardziej niż okazjonalne skandale garstki kapłanów, którym nadaje się wielki rozgłos i od których też łatwo można się odciąć. Dla nas kapłanów największym nieszczęściem jest oziębłość serca – mawiał św. Jan Vianney. Oczywiście nie można uogólniać, ale biada też, gdybyśmy milczeli. Pewien świecki powiedział mi kiedyś: w ciągu 20 lat liczba obywateli w naszym kraju wzrosła o 3 miliony, a liczba katolików utrzymuje się na tym samym poziomie. Coś jest nie tak z naszym Kościołem, dodał ów świecki. A ja znam nasze duchowieństwo. Mogę powiedzieć, co jest nie tak: wielu bardziej troszczy się o pieniądze i o wygody niż o dusze. Są miejsca, w których Kościół jest żywy i ewangelizuje jedynie dzięki zaangażowaniu i gorliwości garstki świeckich oraz ich stowarzyszeń, którym nie rzadko robi się problemy i na które patrzy się z podejrzliwością

-----------------
To fragmenty katechezy, które spisałem z audycji Radia Watykańskiego. Myślę, że to dobre szarpnięcie sumieniem przed Wielkim Czwartkiem. Mnie poruszył ten ostatni fragment, że świeccy wyprzedzają nas w ewangelizacji i jeszcze za to obrywają...  Na Zachodzie, myśle nie tylko, świeccy, rodziny chrześcijańskie są dzisiaj na pierwszym froncie przekazywania wiary. Bez nich nie będziemy w stanie przebić się przez mur uprzedzeń i nienawiści zdechrystianizowanej  Europy. My możemy im służyć, i razem z nimi głosić Chrystusa Zmartwychwstałego. Taka współpraca wydaję sie dzisiaj niezbędna. A pisał o tym już 20 lat temu nasz Generał, Flavio.... patrz post wcześniej ;-)


Życzę wszystkim oderwania od codziennego kieratu w Wielkim Tygodniu i dobrej Paschy z Chrystusem!

1 komentarz :

Anonimowy pisze...

Pokój dobro! Podpisuje się pod tymi refleksjami z pewnym smutkiem ale i nadzieją. Jezus nasz Pan jest nade wszystko Miłosierny. To jest ta nadzieja. Jestem młodym tatą 4 dzieci:) niekiedy czujemy jak mało nas kochają i rozumieją nasi pasterze, ale szczerze mówiąc, jest tak tylko tam gdzie oni sami jakby nie rozumieją i nie do końca kochają Jezusa. Właśnie to jest jednocześnie przedziwne, my krnąbrne owce mamy łaskę kochania Boga, przede wszystkim dlatego że wiemy jak wiele nam przebaczył i jak On pierwszy sam bardzo nas umiłował. Nie chcemy na siłę żądać aby nasi pasterze się zmieniali, tylko po to aby była jakaś miła atmosfera w Kościele. Nie tedy droga:) Modlimy się aby nasi pasterze pokochali Jezusa, i dzięki temu byli szczęśliwi, wtedy wszystko będzie na właściwym miejscu, w ich życiu, w posłudze i parafii. Kim jest duszpasterz jak nie zasłoną którą Chrystus osłania swoją twarz, gdy przychodzi do nas jako Mesjasz. Wczoraj jakimś cudem znalazłem się wśród 12 mężczyzn którym zostały umyte nogi. Chwile potem na adoracji Jezusa uświadomiłem sobie jakby to On sam to uczynił co szczególnie odczułem w znaku pocałunku moich stóp przez kapłana. Jezu! Całujesz nogi grzesznika?!
I jak tu nie kochać takiego Mistrza, jak nie mieć nadziei, skoro On sam tak nas umiłował!
Błogosławionych owoców Zmartwychwstania!
Darek