2 grudnia 2013

მოდი იესო - przyjdź Jezu!


ACHALCYCHE  W Gruzji też rozpoczęliśmy Adwent. Jeszcze nie ma śniegu, ale na górach dookoła już biało - pięknie! Cieszę się z tego czasu, który mogę przeżywać tutaj, w zaciszu - chciałoby się powiedzieć - Nazaretu. Ale właśnie takie skojarzenie jest trafne.



Nie prowadzimy wielkich akcji duszpasterskich, nasza misja nie ma wielkiego rozmachu. Na razie "umieranko" - kucie języka...

Dzisiaj jak przygotowywałem kielich na Mszę roratnią, włożyłem na patenę 10 komunikantów, z nadzieją, że dotrą do ludzkich serc a nie tylko do tabernakulum. I przyszło 6 osób! Po raz pierwszy w Achalcyche jest taka Msza, o 7 rano. W sąsiednich parafiach - Vale i Arali - jak kilka lat temu gdy proboszcz ogłosił, że będą modlitwy przed świtem, to ludzie powiedzieli, że nikt nie przyjdzie. A dzisiaj w kościołach jest wiecej ludzi na roratach niż w niedziele. Tak, że rozpoczynamy z nadzieją!
W kaplicy mamy "pieczkę", mały, metalowy piecyk, w którym napaliłem wcześniej, drewnem z remontu naszego nowego domu. Momentalnie zrobiło się ciepło. Fajne jest to doświadczenie, że tu wszystko jest nowe, że w tym adwencie nia ma rutyny, bo już wszyscy wszystko wiedzą, gdzie są świeczki, gdzie ozdoby, gdzie Dzieciątko. Takie raczkowanie dobrze robi.

Kaplica w Achalcyche, która przez wiele lat służyła jako kościół parafialny.
My mieszkamy za ścianą.
Dzisiaj byliśmy na spotkaniu księżowskim. Parę tygodni temu zaprosiliśmy kapłanów z sąsiedztwa na skromny obiad. Po jakimś czasie oni nas. I tak zrodziłą sie "tradycja". Okazało się, że było u wszystkich takie pragnienie, by się spotykać. Dzisiaj gościli nas księża z Arali, mama Jerzy i mama Misza (mama po gruzińsku znaczy ojciec). Wszystko było dobre z wyjątkiem octu, który okazał sie 70 procentowy. Gospodyni myślała że jak zwykle wystarczy 1:1 z wodą rozcieńczyć, a to chyba trzeba łyżeczkę na wiadro! Ale najważniejsze było bycie razem i dzielenie się codziennością. Biskup się dowiedział, że się spotykamy i też bardzo się cieszy. Na zdjęciu od lewej Misza, Filippo, Vladimir, Jerzy, Zurab i ja.


Jeśli o spotkaniach mowa, to tydzień temu byliśmy w ośrodku w Cerovani, k. Tbilisi, gdzie zromadzili się wszyscy duchowni katoliccy z Gruzji: diakoni (nowowyświęceni), prezbiterzy i biskup. Co dwa miesiące mniej wiecej są takie spotkania i pomimo, że czasami są różne dyskusje, to można się naprawdę cieszyć z tego doświadczenia jedności.


M.in mówiliśmy o przyszłości duszpasterstwa młodzieży; rektor uniwersytetu katolickiego przedstawił aktualną sytuację uczelni; ks. Jerzy Piluś zaproponował dla Gruzji współpracę z Domami Serca. Dom w Cerovani jest ośrodkiem rekolekcyjnym. Jakby ktoś wybierał się pod Kaukaz, to warto tu się zatrzymać.

Życzę Wam dobrego Adwentu, bez rutyny!

2 komentarze :

Unknown pisze...

მომეწონა. მიხარია, რომ ჩემს მოძღვრებს ყველას ერთდ გხედავთ. მამა მიშა, მამა ფილიპო, მამა ვლადიმერი, მამა ზურაბი, მამა იეჟი და მამა თომა –მშვენიერია :)

Unknown pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.