24 kwietnia 2009

Kapituly namiotowe...

ASYŻ / AQUILA Nie odzywałem się trochę, ale bo i mnie troche zamurowało. Najpierw Kapituła namiotów, która zgromadziła - i to robi wielkie wrażenie: od czasów św. Franciszka - przedstawicieli wszystkich gałęzi Zakonu. Po raz pierwszy od 8 wieków razem. To już chyba koniec świata blisko bo franciszkanie się łączą. Nie jest łatwo pokonać podziały - tradycji, odmiennej interpretacji charyzmatu, pewnych akcentów, nie mówiąc o kulturach czy językach. A jeśli tak się dzieje, to najwidoczniej objawia się tu jakaś inna rzeczywistość, bo ta ludzka, to na dłuższą metę jest niewydolna. TUTAJ można zobaczyć moje fotki z tego spotkania.


To właśnie tu jest ten znany obraz Klary i Franciszka, był... Tuż po powrocie do Rzymu miałem okazję przeżyć inna kapitułę namiotów, nie zorganizowaną tak jak w Asyżu, ale bardziej spontanicznie. Po trzęsieniu ziemi w L'Aquila nasi bracia zostali bez dachu nad głową. Gdyby trzęsienie ziemi przyszło nad ranem, to wszyscy by zgineli, bo zawalił sie cały strop w chórze zakonnym. Cud że przeżyli. Oczywiście mogliby się przenieść do jakiegoś innego ciepłego klasztorku, lecz zdecydowali że zostają, z ludźmi. Część mieszka w wagonie, część w namiotach, w jednym z obozowisk. Jest kaplica. Zawsze ktoś tam jest. Czuwa przy tabernakulum. Inni "krążą" po namiotach, słuchają ludzi, dają - jak mogą - jakieś słowo pociechy. Może potrzebne było to "poruszenie ziemi" żeby ruszyła taka akcja. Przyjeżdzają też bracia z innych prowincji. Takie "poruszenie" było nam potrzebne, żeby wyjść na zewnątrz, szukać ludzi, być nie tylko pasterzami ale rybakami, jak mówił Raniero w Asyżu: to znaczy, jesteśmy lepiej przygotowani do prowadzenia ludzi, którzy pozostali wierni Kościołowi, niż do przyprowadzania do niego nowych osób, lub też do "ponownego łowienia" tych, którzy się od niego oddalili. Wędrowne przepowiadanie, które wybrał dla siebie Franciszek, odpowiada właśnie na tę potrzebę. Byłoby wielką szkodą, gdyby istnienie własnych kościołów i wielkich struktur czyniły także z nas, franciszkanów, tylko i wyłącznie pasterzy, a nie rybaków ludzi. (czytaj całość...). Dziś odwiedził mnie jeden ksiądz, Filipińczyk, który skończył seminarium misyjne Redemptoris Mater i pracuje w Brazylii. Wracał z konwiwencji dla prezbiterow w Porto San Giorgio. Opowiadał, że przez pierwsze trzy dni wszyscy, ponad 1300 kaplanow, bylo rozeslanych po dwóch na głoszenie dobrej nowiny. Część autobusami była podwieziona w okolice Aquila... inni rozeszli sie pieszo w regionie Marchii. Cudowna rzecz. Pociągająca... No cóż, na razie moim akwenem rybackim jest moje biuro i m.in to okienko w internecie, ale może kiedyś będzie okazja żeby zostawić tą całą technologie i wyjechać gdzieś... w Bieszczady... :-)
Tymczasem fotki z pola namiotowego z Aquila i świadectwa braci.


2 komentarze :

JP pisze...

Tommaso, dziękuję za Twoje słowo. Jak zawsze masz coś do powiedzenia. COŚ. I to COŚ wybrzmiewa, jak Duch tego chce. Dzięki ;)

Anonimowy pisze...

non vi lasceremo soli... my też nie zostawiamy samych Braci "pod namiotami". Jesteśmy w modlitwie, tak jak Klara. mniszki